Bidkälla/Image source: Wikimedia Commons
Właśnie minął miesiąc od rozpoczęcia ukraińskiej ofensywy. Zapewne wielu z nas zastanawia się, co się dzieje. Raporty z frontu są zazwyczaj skąpe. Po początkowym entuzjazmie w naszych mediach zainteresowanie znacznie ostygło. Ile razy można relacjonować ciągłe walki, których efektem jest zdobycie kilkuset metrów terenu? Żadnych upadających/zdobytych miast, przepraw przez rzeki, otoczonych, uciekających lub poddających się armii.
Jak właściwie przebiega ukraińska ofensywa? Czy utknęło? Takie kwestie są szeroko dyskutowane w zachodnich mediach. Prześwituje nasza troska o to, co się tam dzieje. Takie pytania rozwścieczyły ukraińskiego dowódcę Załużnego w rozmowie z NYT. Ten sam zirytowany ton był kilkakrotnie słyszany z Ministerstwa Obrony w Kijowie i ze strony prezydenta Zelenskiego: „Niektórzy ludzie myślą, że to hollywoodzki film i oczekują rezultatów teraz” – powiedział w wywiadzie dla BBC w zeszłym tygodniu. „Stawką jest ludzkie życie” – kontynuował. „Chcemy postępować na polu bitwy w sposób, który naszym zdaniem jest najlepszy”.
Jeśli pozostaniesz przy Ukrainie w tej wojnie, możesz teraz martwić się o dwie rzeczy. Pierwsza, wspomniana wyżej, że ukraińska ofensywa utknęła w martwym punkcie, Rosjanie nie ustępują, a wojna pozycyjna trwa w nieskończoność. Zdaniem wielu zagroziłoby to długoterminowemu poparciu, jakim cieszy się Ukraina na Zachodzie. Z biegiem czasu opinia w wielu krajach może się zmienić, do władzy może dojść nowa prorosyjska partia, Donald Trump może ponownie zostać wybrany na prezydenta. Dlatego Ukraina musi jak najszybciej wygrać wojnę lub przynajmniej zdobyć (odbić) spory teren. Idealnie byłoby zobaczyć coś spektakularnego – podbite miasta, przekroczone rzeki, otoczone armie, uciekające lub poddające się…
Drugim powodem do niepokoju jest to, że – biorąc pod uwagę wszystkie powyższe argumenty – ofensywa jest pchana, zmuszana, do ataku na dużą skalę, co nieuchronnie doprowadziłoby do bardzo, bardzo dużych strat. To jest dokładnie taki rodzaj działań wojennych, jaki widzieliśmy na Ukrainie – ze strony rosyjskiej. Fala za falą atakującej piechoty, z oddziałami pancernymi lub bez, w wyniku czego straszne straty. Z zadziwiającą obojętnością na własne straty w ludziach i sprzęcie, rosyjscy generałowie wysyłają swoje wojska przeciwko ukraińskim pozycjom obronnym, dopóki nieprzyjaciel nie padnie lub nie zabraknie mu amunicji, nie wyczerpie się, nie wycofa. Bardzo wielu żołnierzy, których tak łatwo poświęca się, pochodzi z biednych regionów Rosji. Często wywodzą się z nierosyjskich grup etnicznych – takich jak Buriaci, Tuwińczycy czy ludzie z Dagestanu. Ludzie, których życie łatwiej poświęcić, niż gdyby byli chłopcami z Moskwy czy Sankt Petersburga.
Właśnie w ten brutalny sposób udało im się, po kilku miesiącach walk, podbić prawie cały Bachmut. Większość niekończących się nalotów na Bachmut została przeprowadzona przez siły grupy Wagnera, która składała się głównie z przestępców skazanych na wieloletnie kary , rekrutowanych przez Prigozhiniego z więzień w całej Rosji. Większość zginęła również w Bachmucie, zmuszana do samobójczych ataków na ukraińskie linie obronne.
Właśnie tego my, przyjaciele Ukrainy, nie spodziewamy się podczas ukraińskiej ofensywy: krwawych ataków na dużą skalę, które pochłoną bardzo dużą liczbę ofiar. Jak na razie wygląda na to, że strona ukraińska jest bardzo ostrożna, aby tego uniknąć. To jest najprawdopodobniej wyjaśnienie, dlaczego ofensywa jest tak powolna.
Rosjanie mieli mnóstwo czasu na zbudowanie tego systemu. Nawet jeśli nie było wiadomo dokładnie, gdzie Ukraińcy zaatakują, to jest dość oczywiste, także dla rosyjskich przywódców, że główny cel będzie na południu, w kierunku morza, a następnie Krymu. Siły ukraińskie stoją przed szeregiem gigantycznych, ufortyfikowanych linii obronnych ze wzmocnionymi okopami, bunkrami, zakopanymi czołgami i polami minowymi. Od zeszłorocznej ofensywy ukraińskiej w rejonie Charkowa iw kierunku Chersoniu front stoi w miejscu, podobnie jak na froncie zachodnim w czasie I wojny światowej. Rosjanie mieli mnóstwo czasu na zbudowanie linii fortyfikacji, jakiej nie widziano od czasów I wojny światowej. Następnie obie strony próbowały przebić się przez linię obronną wroga zmasowanymi atakami piechoty. Wszyscy widzieliśmy obrazy żołnierzy wychodzących z okopów i biegnących, by zostać skoszonym przez karabiny maszynowe wroga. Właśnie takich krwawych i bezowocnych masowych ataków, które miały miejsce tam – pod Verdun nad Sommą, mamy nadzieję uniknąć dzisiaj na południu Ukrainy.
Również tutaj historia daje nam wskazówkę, co najprawdopodobniej dzieje się teraz na froncie. W drugiej fazie wojen na froncie zachodnim Niemcy rozwinęli nowy rodzaj działań wojennych – lekkie, wysoce mobilne jednostki – szturmowców (Sturmtruppen). Zamiast zmasowanych ataków piechoty, które nastąpiły po zmasowanym ostrzale artyleryjskim, szturmowcy infiltrowali pozycje aliantów, próbując przemknąć się obok najsilniejszej obrony i uderzyć głęboko we wcześniej zidentyfikowane słabe punkty w obronie. Celem było przede wszystkim wybicie kwatery głównej aliantów i artylerii. Największą zaletą szturmowców było zaskoczenie i mobilność. Zamiast holowania broni cięższego kalibru używano lżejszej broni i granatów ręcznych. Nowa wojna wymagała również poważnych zmian w mentalności korpusu oficerskiego. Zamiast zakrojonych na szeroką skalę ataków planowanych z góry w kwaterze głównej armii z dala od samego frontu, z rozkazami do wykonania na miejscu, odpowiedzialność została przekazana oficerowi lub podoficerowi na miejscu. Odpowiedzialność została teraz przesunięta z płaszczyzny operacyjnej na taktyczną.
Wydaje się, że właśnie to dzieje się teraz na froncie na Ukrainie. Przywództwo na Ukrainie najwyraźniej odrobiło lekcję historii. Ukraińskie „siły specjalne” infiltrują gigantyczne rosyjskie fortyfikacje i próbują zniszczyć centra dowodzenia, gniazda artylerii i magazyny amunicji. Ukraińcy mozolnie przedzierają się przez linie rosyjskie, w najlepszym razie po kilkaset metrów dziennie. A to wymaga czasu, dużo czasu.
Na niemieckim froncie zachodnim lokalne sukcesy szturmowców przyszły zbyt późno, odwrócenie losów wojny trwało zbyt długo. Tymczasem niemiecki wysiłek wojenny i wola obrony upadły. Wojna została przegrana.
Po lądowaniu D-Day w Normandii minął ponad miesiąc, zanim aliantom udało się przebić niemiecką linię obronną, Wał Atlantycki. Brytyjczycy zdobyli Caen, ważne miasto portowe w Normandii, dopiero 9 lipca 1944 r. Decydujące znaczenie dla bitwy o Caen miały alianckie naloty bombowe, które zniszczyły ponad 70% budynków miasta.
Podczas wojny w Kuwejcie minął ponad miesiąc intensywnego bombardowania z powietrza przez siły irackie, zanim ofensywa naziemna naprawdę się rozpoczęła.
Dziś Ukraina nie ma sił powietrznych, które mogłyby zbombardować rosyjskie linie obronne. Wojna toczy się na lądzie i możemy liczyć na to, że upłynie trochę czasu, zanim Ukraińcy przebiją się przez rosyjski front. Dużo czasu.